Trwają rozmowy o współpracy pomiędzy ITD a Republika Mołdawii
Uważam, że Polska powinna być postrzegana jako istotny partner do współpracy, szczególnie w kontekście europejskich aspiracji Republiki Mołdawii, co jest główną przesłanką dla aktywnego dialogu politycznego oraz częstej organizacji wymian i wizyt – powiedziała na początku wideokonferencji zorganizowanej z udziałem przedstawicieli Narodowej Agencji Transportu Drogowego Republiki Mołdawii, Joanna Smolińska, p.o. Zastępcy Głównego Inspektora Transportu Drogowego.
Było to pierwsze spotkanie poświęcone ewentualnej współpracy pomiędzy polską Inspekcją Transportu Drogowego a mołdawską Narodową Agencją Transportu Drogowego. Główną uwagę skupiono na możliwościach tej współpracy. Mołdawscy eksperci ds. transportu drogowego zostali poinformowani m.in. o instrumentach unijnych realizowanych w ramach strategii przedakcesyjnej (projekty twinningowe), ale także o doświadczeniu, potencjale kadrowym i szkoleniowym ITD. Dyrektor Gabinetu Głównego Inspektora, Urszula Nowinowska mówiła m.in. o wielu formach wymiany doświadczeń i informacji, jakie umożliwia członkostwo w Euro Contrôle Route – międzynarodowej organizacji zrzeszającej służby kontrolne transportu drogowego państw europejskich.
Działania ECR skupiają się wokół pięciu filarów. To skoordynowane tygodnie kontrolne, wymiana informacji i danych w zakresie egzekwowania przepisów dotyczących transportu drogowego, edukacja i szkolenia, harmonizacja przepisów, wspólne punkty widzenia, potrzeby oraz wywieranie wpływu na procesy decyzyjne– informowała Urszula Nowinowska.
Dyrektor Gabinetu Głównego Inspektora podsumowała także zakończoną w lipcu br. polską prezydencję w ECR. Omówiła również trwający właśnie proces przekształcenia tej organizacji w Europejskie Ugrupowanie Współpracy Terytorialnej.
Przekształcenie to więcej możliwości dla krajów członkowskich na kształtowanie prawa drogowego, wzmocnienie uczciwej konkurencji oraz możliwość zwiększenia liczby państw w strukturach EUWT – wyjaśniła Urszula Nowinowska.
W trakcie spotkania o najważniejszych aspektach historii rozwoju ITD oraz manipulacjach w urządzenia rejestrujące na przykładzie doświadczeń kontrolnych polskich inspektorów mówił natomiast dyrektor Biura Nadzoru Inspekcyjnego, Michał Rzemieniewski.
Chciałabym podkreślić, że spotkanie to jest dla mnie istotne z punktu widzenia nawiązania i kontynuowania wspólnych działań w dziedzinie transportu drogowego. Będę popierać i wspierać inicjatywy, które pozwolą nam działać w sposób skoordynowany na szczeblu międzynarodowym, aby zapewnić bezpieczeństwo w ruchu i transporcie drogowym – dodała Joanna Smolińska.
Inspekcja Transportu Drogowego planuje przeprowadzić w najbliższym czasie rozmowy ze służbami kolejnych państw odpowiedzialnych za obszar bezpieczeństwa w transporcie drogowym. (gitd.gov.pl)
Serdecznie zapraszamy na imprezę sportowo-rekreacyjną zorganizowaną przez Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne, a którą również nasza firma sponsoruje. W programie przewidziano marszobieg, a także imprezy integracyjne oraz pokazy sportowe, strażackie i medyczne. Nie zabraknie też gier i zabaw dla dzieci. A dla starszych zlot aut zabytkowych. Szczegółowy plan oraz godziny trwania przedstawiono na załączonym plakacie. Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych
Pakiet Mobilności I wywróci rynek przewozowy i uderzy w gospodarkę Polski.
Polscy przewoźnicy już przygotowują się do Pakietu Mobilności I planując bazy w zachodnich województwach lub rejestrując firmy za granicą. Od lutego 2022 roku zasady delegowania obejmą kierowców wykonujących przewozy kabotażowe i do krajów trzecich. Polskie ciężarówki będą także musiały obowiązkowo wracać do bazy co 8 tygodni, kierowcy co 4 tygodnie, zacznie również obowiązywać 4-dniowa przerwa między kabotażami w danym kraju.
Belgowie już obliczyli, że wzmiankowana przerwa będzie kosztować rocznie ich przewoźników 24 mln euro rocznie. Pocieszają się jednak perspektywą usunięcia z rynku środkowo-europejskiej konkurencji.
Belgijski instytut badawczy Transport and Mobility Leuven wskazuje, że udział państw Europy Środkowo-Wschodniej w kabotażach na terenie UE może zmniejszyć się o 30 proc.
Pakiet uderzy w gospodarkę
Dla państw z naszego regionu Pakiet Mobilności może być sporym problemem. Transport drogowy tworzy 13 proc. PKB Litwy, 6 proc. PKB Polski. – Z powodu wprowadzenia Pakietu Mobilności PKB Litwy spadnie o 3-4 proc. – obawia się wiceminister komunikacji Władysław Kondratowicz. Podczas wideokonferencji zorganizowanej przez The Warsaw Institute Kondratowicz stwierdził, że z powodu wprowadzenia Pakietu wycofa się z rynku nawet 30 proc. firm, co oznacza stratę 50 tys. aut i 70 tys. miejsc pracy dla kierowców.
W przypadku Polski spadek może sięgnąć 1 proc. PKB. – Coraz częściej małe, rodzinne firmy podejmują decyzję o zakończeniu działalności transportowej i wyprzedaży parku maszynowego – zauważa Łukasz Chwalczuk z kancelarii prawnej Iuridica. W Polsce 22,5 tys. firm ma do czterech samochodów, są to zatem mikroprzedsiębiorcy.
– Na rynku zostaną tylko firmy z mocnym zapleczem finansowym, bo reszta sobie nie poradzi, lub nie będzie chciała się poddać rygorom pakietu, więc po prostu zrezygnują tego rodzaju działalności – uważa właściciel siedleckiej firmy Eurotrans Karol Rychlik.
Z danych Biura Transportu Międzynarodowego wynika, że na koniec 2019 roku, na ponad 36,5 tys. firm, tylko 170 miało ponad 100 ciężarówek. – W dłuższym terminie Pakiet Mobilności może spowodować osłabienie pozycji polskich firm transportowych na rynku europejskim – ocenia prezes Grupy Inelo Magdalena Magnuszewska.
Według badania Inelo, 62 proc. ankietowanych polskich przedsiębiorców najbardziej obawia się skomplikowanych obowiązków administracyjnych po wejściu w życie pakietu mobilności. – Zapisy Pakietu Mobilności powinny zostać zmienione w taki sposób, aby zredukować obciążenia administracyjne. Celem powinna być poprawa funkcjonowania transportu drogowego w UE, a nie realizacja postulatów krajów, które dążą do likwidacji konkurencyjności – podkreśla prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek.
Obowiązkowy powrót samochodów
KE utrzymuje, że nakaz powrotu samochodów do bazy ma zniechęcić do funkcjonowania firm-skrzynek pocztowych. Sama Komisja szacuje, że takich przedsiębiorstw jest pół tysiąca. Nawet jeżeli będzie ich kilka razy więcej, to i tak są one kroplą w stosunku do ponad pół mln europejskich przedsiębiorstw transportu drogowego rzeczy.
Dla likwidacji patologii, KE niszczy rynki transportowe krajów peryferyjnych. Administracyjny obowiązek powrotu do bazy co 8 tygodni doprowadzi do załamania stawek przewozowych w transporcie dwustronnym.
Inelo wskazuje, że częstym modelem biznesowym w polskim transporcie drogowym jest sytuacja, gdy polska firma pracuje w ramach kontraktu z niemiecką spedycją. Nie gwarantuje jednak zjazdów i wyjazdów z Polski. Bywa, że poszukiwanie eksportów i importów do kraju na giełdach transportowych nie jest opłacalne. Dlatego przedsiębiorcy nie ściągają ciężarówek do kraju, tylko dowożą kierowców busami do Niemiec. – W takim scenariuszu poprawia się rentowność przedsiębiorstwa – średnia liczba realizowanych to ponad 10 tys. kilometrów, a średnia stawka za kilometr wzrosła z 0,90 do 1,01 euro. Kierowcy mają wypłacane wynagrodzenie podstawowe oraz diety. Jeśli pakiet mobilności w obecnym kształcie zacznie obowiązywać, to taki przewoźnik stanie przed koniecznością ściągania floty do Polski co 8 tygodni. Stawki za frachty powrotne mogą ulec obniżeniu. Natomiast koszty pracownicze znacznie wzrosną z uwagi na należności wypłacane za operacje kabotażowe na terytorium Niemiec i przerzuty z Niemiec do państw Beneluksu lub z Niemiec do Włoch. Dotychczasowy model biznesowy nie będzie już tak opłacalny – ostrzega ekspert GBOX Tomasz Czyż.
Straci środowisko naturalne i przewoźnicy
Z kalkulacji Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że tylko polskie powracające ciężarówki wyemitują dodatkowe 2,2 mln ton dwutlenku węgla rocznie. W grudniu 2019 roku KPMG wyliczył na zlecenie rządu Bułgarii, że Pakiet Mobilności zwiększy emisje CO2 bułgarskiego transportu o 1 proc. Połowa samochodów przymusowo wracających do Bułgarii będzie jechać na pusto, a ponad jedna trzecia nie znajdzie ładunku jadąc na rynki Europy Zachodniej.
Przekładając te wyliczenia na cały sektor międzynarodowego transportu drogowego w UE wynika, że emisje dwutlenku węgla spowodowane Pakietem Mobilności wzrosną o 4 mln ton. Tyle wydobywa się z kominów 3-4 średniej wielkości elektrowni węglowych.
– Już teraz przewozy drogowe towarów odpowiadają za 22 proc. emisji CO2, mimo że ciężarówki stanowią jedynie 2 proc. pojazdów poruszających się po drogach całej Unii. Zatem wskazane są wszelkie aktualizacje przepisów, które zmniejszają puste przebiegi, a nie odwrotnie – podkreśla ekspert główny Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców z Grupy Inelo Łukasz Włoch.
Delegowanie kierowców
W przewozach kabotażowych i do krajów trzecich kierowcy będą objęci regułami delegowania. Transport and Mobility Leuven szacuje, że objęcie delegowaniem kierowców w przewozach kabotażowych i przerzutach zwiększy koszty polskich przewoźników blisko trzykrotnie, do niemal 160 mln euro, w stosunku do roku 2015.
OCRK szacuje, że delegowanie zwiększy koszty wynagrodzeń kierowców o 30 proc. Do wyliczeń Centrum posłużyło się przykładem kierowcy, który kursuje na trasie międzynarodowej Warszawa – Libourne. Pracuje 20 dni za granicą i zarabia 6500 zł netto. W obliczeniach założono, że kierowcy otrzymują średnio 47 euro dziennych należności z tytułu podróży służbowych. Wszystkie dodatkowe składniki (dyżury, nocne, nadgodziny, wyrównania do minimalnych) mieszczą się średnio w kwocie 3500 zł brutto. Kierowca pracuje 160 h, a średnia stawka zagranicznej płacy minimalnej wraz z dodatkami wynosi12 euro/h.
OCRK wylicza, że przy obecnych zasadach łączne koszty wynagrodzenia, jakie poniesie pracodawca to 8170 zł (w tym 3950 zł z tytułu podróży służbowych), zaś po wejściu obowiązku delegowania będzie to 10 670 zł (w tym 600 zł z tytułu podróży służbowych).
– Koszty pracownicze po wejściu w życie Pakietu Mobilności mogą wzrosnąć nawet o 30 proc. Delegowaniem zostaną objęte przewozy cross trade oraz wszelkie operacje kabotażowe. A delegowanie po nowemu oznacza korzystanie z pełnych układów zbiorowych przy rozliczaniu płac minimalnych oraz brak możliwości zaliczania do wynagrodzeń kierowcy diet i ryczałtów – ostrzega ekspert OCRK Kamil Wolański.
Specjalizujący się w restrukturyzacji firm logistycznych Grzegorz Woelke uważa, że Pakiet Mobilności zmusi firmy do ucieczki w szarą strefę z wynagrodzeniami kierowców. Przedsiębiorcy już alarmują o drastycznie malejących marżach. Żeby wyjść na plus będą musieli więcej pracować, a to z kolei ograniczają reguły czasu pracy kierowcy. Fałszowanie zapisów tachografów uważane jest jednak za mało prawdopodobne.
Niejasne zapisy
Chociaż prace nad Pakietem Mobilności trwały ponad 3 lata, odrzucanie hurtem niezbędnych poprawek sprawiło, że jest on pełen niedopowiedzeń. Przewoźników niepokoi brak jasności zapisów, np. o konieczności zapewnienia kierowcy powrotu co 4 tygodnie. – Co znaczy „umożliwić” powrót? Do kogo należy wybór? Czy odpoczynek koniecznie trzeba odbierać w kraju zameldowania, czy można gdzie indziej? – wskazują na niejasności przedsiębiorcy. Tym bardziej, że kierowcami mogą być obywatele państw spoza UE.
– Decyzja PE o bezrefleksyjnym przyjęciu Pakietu Mobilności I bez niezbędnych poprawek, o które apelowałem wraz z innymi ministrami, jest szkodliwa dla klimatu, transportu i odbudowy gospodarki UE po okresie pandemii – stwierdza minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Minister liczy, że KE dostrzeże szkodliwość przepisów i przeprowadzi ocenę skutków regulacji. – Mam nadzieję, że jej efektem będzie przedstawienie nowej legislacji, rewidującej przepisy przyjęte przez Parlament Europejski – zaznacza minister Adamczyk.
Jednak nie należy być tego pewnym. Wywołany pandemią kryzys zaostrzył konflikt między peryferyjnymi i centralnymi krajami UE. Stowarzyszenia przewoźników we Francji oraz w Niemczech domagają się zakazu kabotażu dla firm z Europy Wschodniej. – Czeka nas co najmniej recesja, a być może poważny kryzys. Nie da się go pokonać bez sprawnego sektora transportu i racjonalnych kosztów usług – podkreśla europoseł Kosma Złotowski (logistyka.rp.pl)
Dziecko polskich gigantów energetycznych, spółka Electromobility Poland po 2 latach od pierwotnej daty zaprezentowała prototypy polskiego samochodu elektrycznego. Choć premiera marki Izera powinna rozdmuchać optymizm, jest kilka przesłanek, które są pesymistyczne.
Warto może jednak zacząć od dobrych rzeczy. Widać, że w przedsięwzięciu jest duży budżet, który został wydatkowany na ładną prezentację. Zarówno logo, jak i nazwa marki Izera (od Gór Izerskich) wygląda oraz brzmi ciekawie. Same prototypy zaprojektowane przez włoskie studio Torino Design też zasługują na uznanie.
Światło dzienne ujrzał hatchback T100 oraz SUV Z100. Ten pierwszy ponoć jest jeżdżący, drugi nie ma jeszcze wnętrza. Oba mają być oparte na tej samej platformie, której jeszcze nie ma. W finalnej wersji mają wyglądać jeszcze inaczej, zatem prezentacja aut marki Izera w zasadzie służyła pokazaniu spóźnionych o 2 lata prototypów.
W całym przedsięwzięciu niepokoi mnie jedna rzecz. Polski samochód elektryczny będzie oparty głównie na polskim managemencie, a nie inżynierii. Choć 60 proc. części ma być produkowanych w Polsce (fabryka będzie na Śląsku), to nie będziemy tworzyć żadnego z kluczowych obszarów auta elektrycznego. Mowa o platformie, silniku i bateriach.
O dostarczenie platformy ponoć „biją się” dwaj dostawcy. Nieoficjalnie wymieniana jest m.in. konstrukcja MEB Volkswagena, a cena za nią ma być niższa niż pierwotnie zakładano. Układ napędowy i baterie także kupimy od kogoś. W teorii to rozsądne na początku swojej drogi stawiać na sprawdzone rozwiązania. Tylko czy w elektromobilności coś można nazwać sprawdzonym rozwiązaniem?
Rozwój technologii dla elektromobilności jest tak dynamiczny, że opieranie się na obecnych technologiach w samochodzie, który ma zadebiutować za kilka lat (planowo 2023 r., czyli nie ma szans) jest bardzo ryzykowne. Za chwilę czołowi gracze w branży będą konstruować bardziej żywotne akumulatory pozbawione kobaltu lub baterie półprzewodnikowe. Przepaść wobec obecnych rozwiązań litowo-jonowych będzie kolosalna i co roku większa.
Być może dużo lepszym rozwiązaniem byłaby inwestycja w jeden ze startup-ów, który pracuje nad technologiami jutra. Dużo lepiej by było zaczekać na polski samochód elektryczny do drugiej połowy następnej dekady niż w 2023 r. otrzymać produkt przestarzały. Zresztą nie mam wątpliwości, że niezależnie od tego, czy baterie, oprogramowanie itp. dostarczy Tesla czy Volkswagen, nie będą ot tak oddawać swoich najnowszych osiągnięć.
O tym, że trzeba stawiać na rozwiązania, które dopiero nadejdą do motoryzacji za kilka lat powinno przekonywać również nastawienie Polaków do elektromobilności. Auta na prąd częściej spotykają się z kpinami i hejtem. Z kolei do dania im szansy nie zachęca brak rozwiniętej infrastruktury oraz niepraktyczna technologia (zwłaszcza długie ładowanie). Pomyłką są także ceny, które za najwolniejsze wozidełka wymagają budżetu przeszło 100 tys. złotych.
Na Izerę tyle nie będzie trzeba wydać. Polski samochód elektryczny nie będzie bowiem sprzedawany za gotówkę, a w systemie ratalnym. Co ciekawe, będzie w nich zawarte ładowanie pojazdu, choć zapewne ograniczy się to do podróży po kraju. Tradycyjna sieć dilerska nie jest dziś w sumie konieczna, co pokazuje Tesla. Jednak obawiam się, że raty, tak jak we wszystkich kredytach, będą ukrywać horrendalne koszty samochodu, który nie może być tani, jeśli wszystko jest kupowane. Być może zrekompensuje to jakaś przyszła polityka dopłat.
Choć nie mogę ukrywać, że jestem przesiąknięty sceptycyzmem co do tego projektu, to życzę Izerze jak najlepiej. Trzymam kciuki za produkcję polskich samochodów, ale chciałbym, aby nie był na wstępie skazany na miano przestarzałego. Być może jest jeszcze czas na poszerzenie wizji tego przedsięwzięcia, zaplanowanie powstania własnego działu badawczo-rozwojowego kluczowych dla EV obszarów. W przeciwnym razie sporo pieniędzy, w tym publicznych, zostanie po prostu wykorzystane na coś, co prostu ładnie wygląda. (wrc.net.pl)
Kumulacja naruszeń podczas jednej kontroli. Samochód dostawczy, którym przewożono uszkodzone auto ważył zdecydowanie za dużo, od ponad trzech lat nie posiadał ważnych badań technicznych, miał wady. Do listy naruszeń doszło też podejrzenie manipulacji przy liczniku przebiegu. Inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego przekazali sprawę policji.
To miała być rutynowa kontrola, przeprowadzana pod kątem poboru opłaty elektronicznej za przejazd autostradą. Samochód dostawczy o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony zatrzymano 10 sierpnia na A4. Pojazd przewoził uszkodzone auto. Z takim ładunkiem ważył zdecydowanie za dużo. Normy przekroczono o 1,3 tony. Nadwaga nie była jednym problemem. Inspektorzy ustalili, że samochód nie ma ważnych badań technicznych od ponad 3 lat. Pojazd miał uszkodzone oświetlenie, kierunkowskazy oraz lusterko i nie posiadał legalizowanej tablicy rejestracyjnej. Inspektorzy ujawnili także dużą rozbieżność we wskazaniu drogomierza. Stan licznika przebiegu w trakcie kontroli był o 180 tysięcy kilometrów niższy od wykazanego w ostatnim badaniu technicznym, wykonanym w maju 2017 roku.
Kierowcy zakazano dalszej jazdy. Prowadzący dostał też mandat karny, a w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa, dot. manipulacji licznika przebiegu, sprawę przekazano policji (gitd.gov.pl)
Prawo jazdy zostawimy w domu, a policja nie nałoży za to mandatu podczas kontroli drogowej. To tylko jedna ze zmian zawarta w tak zwanym pakiecie deregulacyjnym dla kierowców, który przyjęty został przez Sejm.
Prawo jazdy – co jeśli zapomnimy dokumentu?
Kierujący pojazdami posiadający polskie prawo jazdy będą zwolnieni z obowiązku posiadania przy sobie i okazywania dokumentu podczas kontroli drogowej na terytorium Polski. Dane i uprawnienia kierowcy będą podczas kontroli drogowej sprawdzane w centralnej ewidencji kierowców. Obecnie za brak dokumentu można dostać mandat w wysokości 50 zł.
Przypomnijmy, że obecnie kierowcy nie muszą posiadać przy sobie dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia wykupionej polisy OC podczas kontroli drogowej.
Będzie można zachować dotychczasowe tablice rejestracyjne
W projekcie zaproponowano ponadto wprowadzenie możliwości zachowania, na wniosek właściciela pojazdu, dotychczasowego numeru rejestracyjnego. Opłata za najczęściej wydawane tablice samochodowe to 80 zł, dzięki pozostawieniu dotychczasowego numeru rejestracyjnego nie będzie trzeba jej ponosić, jak również nie trzeba będzie ponosić opłaty za nalepkę kontrolną – w sumie razem z opłatą ewidencyjną da to oszczędności 99,50 zł.
Karta pojazdu i nalepki kontrolne nie będą już wydawane
Kolejnym uproszczeniem w procedurze rejestracji pojazdów jest zniesienie obowiązku wydawania karty pojazdu oraz nalepki kontrolnej i jej wtórnika. Dzięki temu właściciele pojazdów oszczędzą, np. podczas rejestracji pojazdu sprowadzonego z zagranicy w sumie 94,5 zł (karta pojazdu – 75 zł i nalepka kontrolna – 18,5 zł i łącznie 1 zł opłaty ewidencyjnej). Wydawanie karty pojazdu nie będzie konieczne, bo organy rejestrujące pojazdy oraz organy kontroli ruchu drogowego mają dostęp do centralnej ewidencji pojazdów. Właściciel może ponadto sprawdzić historię pojazdu on-line.
Pojazd zarejestruje starosta w miejscu czasowego zamieszkania
Nowelizacja ustawy przewiduje wprowadzenie możliwości rejestracji pojazdu lub czasowej rejestracji na wniosek właściciela, również przez starostę właściwego ze względu na miejsce czasowego zamieszkania, a także czasowej rejestracji pojazdu na wniosek właściciela w przypadku konieczności przejazdu z miejsca jego zakupu lub odbioru, również przez starostę właściwego dla miejsca zakupu lub odbioru pojazdu.
Będzie można czasowo wycofać z ruchu samochód osobowy
Nowym rozwiązaniem, które zakładają przygotowane w MI przepisy, jest rozszerzenie katalogu pojazdów wycofanych czasowo z eksploatacji o samochody osobowe. Będzie to jednak dotyczyło sytuacji uszkodzonych, a nie chwilowo nieużywanych samochodów. W przypadku konieczności naprawy samochodu (np. po wypadku) wynikającej z uszkodzenia zasadniczych elementów nośnych konstrukcji będzie można wycofać pojazd z ruchu na okres od 3 do 12 miesięcy i nie częściej niż po upływie 3 lat od daty poprzedniego wycofania z ruchu. Przywrócenie do ruchu będzie wiązało się przeprowadzeniem dodatkowego badania technicznego pojazdu po naprawie. Ta zmiana pozwoli właścicielowi naprawianego i czasowo wycofanego z użytku samochodu ograniczyć koszty ubezpieczenia pojazdu. Obecnie czasowo można wycofać z ruchu samochody ciężarowe i przyczepy o dopuszczalnej masie całkowitej od 3,5 t, ciągniki samochodowe, pojazdy specjalne oraz autobusy.
Przepisy ustawy umożliwią zwrot zatrzymanego elektronicznie przez organ kontroli ruchu drogowego dowodu rejestracyjnego (pozwolenia czasowego) przez stację kontroli pojazdów. Rozwiązanie to wyeliminuje konieczność zwracania się kierowcy o zwrot dokumentu np. do urzędu lub też jednostki organu, który zatrzymał dokument.
Dużym ułatwieniem dla właścicieli pojazdów będzie wprowadzenie powiązania czasowej rejestracji pojazdu w celu wywozu za granicę z wyrejestrowaniem pojazdu z urzędu.
Jeśli od ostatniej rejestracji pojazdu na terytorium RP nie nastąpiła zmiana własności, nie będzie obowiązku przedkładania do rejestracji dowodu własności pojazdu. Do wniosku o rejestrację wystarczy dowód rejestracyjny z aktualnymi badaniami technicznymi, nie trzeba już będzie dostarczać do urzędu umowy kupna pojazdu.
Kiedy zmiany wejdą w życie?
Nowe przepisy zaczną obowiązywać po 3 miesiącach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw, z wyjątkiem rozwiązań związanych z koniecznością wydania komunikatu Ministra Cyfryzacji. Przepisy dotyczące zniesienia obowiązku wydawania karty pojazdu i nalepki kontrolnej wejdą w życie po upływie 24 miesięcy od publikacji. Dokładne daty nie są znane. (motofakty.pl)
Kara grzywny grozi właścicielowi samochodu, jeśli nie ujawni, kto kierował autem, gdy doszło do wykroczenia drogowego. Rzecznik Praw Obywatelskich wnosi o zmianę prawa, które zmusza obywateli do obciążania samych siebie.
Chodzi najczęściej o sytuacje, gdy fotoradar zarejestruje przekroczenie prędkości i wykona zdjęcie. Widoczny jest na nim numer rejestracyjny pojazdu, ale twarz kierowcy może być niewyraźna. W takiej sytuacji Inspekcja Transportu Drogowego wzywa właściciela auta, aby wskazał, kto je wówczas prowadził. Przy czym obecnie sprawca wykroczenia drogowego nie ma możliwości skorzystania z prawa do milczenia, która jest częścią konstytucyjnego prawa do obrony, a wyrażane jest przez zakaz zmuszania kogokolwiek do samooskarżenia i dostarczania przeciw sobie dowodu.
Niewskazanie kierowcy przez właściciela jest bowiem wykroczeniem. Zgodnie z art. 96 § 3 Kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega ten, „kto wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie”. Na podstawie zaś art. 78 ust. 4 Prawa o ruchu drogowym „właściciel lub posiadacz pojazdu jest obowiązany wskazać na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, chyba że pojazd został użyty wbrew jego woli i wiedzy przez nieznaną osobę, czemu nie mógł zapobiec”.
Kierowcy podkreślali, że oznacza to ustawowy nakaz obciążenia samego siebie albo donoszenia na najbliższych. Często odmawiali odpowiedzi na takie zapytania.
W wyroku z 12 marca 2014 r (sygn. akt P 27/132) Trybunał Konstytucyjny uznał, że art. 96 § 3 K.w. jest zgodny z art. 2 konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 42 ust. 1 konstytucji. Rozstrzygnięcie TK nie dotyczyło jednak prawa do obrony w rozumieniu art. 42 ust. 2 Konstytucji, czyli także leżącego u jego podstaw prawa do milczenia.
Rzecznik przypomina, że prawo do efektywnego nieprzyznawania się do winy przyznaje obywatelom Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych. Także w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wskazuje się, że prawo do zachowania milczenia i nieobciążania się są powszechnie uznanymi standardami międzynarodowymi.
– W obecnym stanie prawnym gwarancje wynikające z prawa do milczenia oraz z prawa do obrony w tym zakresie, mimo że formalnie obowiązują, faktycznie nie są realizowane. Konieczne jest zatem ich wzmocnienie tak, aby prawo do niedostarczania dowodów przeciw sobie mogło być przez obwinionego skutecznie realizowane – uważa RPO Adam Bodnar.
Zwrócił się do przewodniczącego senackiej Komisji Ustawodawczej Krzysztofa Kwiatkowskiego o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w celu wzmocnienia gwarancji procesowych obwinionego. Wystarczyłoby dodanie do art. 96 K.w. nowego § 4, w którym wskazane byłoby, że „nie podlega karze z § 3 ten, kto nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, gdy udzielona w ten sposób informacja, mogłaby stanowić dowód w postępowaniu w sprawie o wykroczenie przeciwko niemu samemu”. (rp.pl)
Przebudowa DK-94. Od 8 lipca w kierunku Krakowa kierowcy pojadą nową łącznicą, a zjazd na ul. 3 Maja zostanie zamknięty
Banimex, budujący przy Makro w Sosnowcu dwupoziomowe skrzyżowanie, 8 lipca zamierza wprowadzić nową organizację ruchu na przebudowywanej DK-94: w kierunku Krakowa kierowcy pojadą nową łącznicą, a bezpośredni wjazd na ul. 3 Maja z DK-94 zostanie zamknięty.
Fot. MATERIAŁY UM W SOSNOWCU
Od końca maja jedną z dwóch nowych łącznic odbywa się już ruch w kierunku Katowic. W środę 8 lipca na drugą łącznicę zostanie natomiast przekierowany ruch w kierunku Krakowa.
Początkowy drogowcy planowali uruchomienie obu łącznic w tym samym czasie, jednak w trakcie kamerowania sieci kanalizacyjnej okazało się, że wymaga ona modernizacji, co opóźniło otwarcie łącznicy.
Dzięki nowej organizacji ruchu Banimex będzie mógł nadrobić stracony wcześniej czas: zmiany umożliwią bowiem rozbiórkę ostatniego fragmentu starej jezdni, która obecnie kierowcy jeżdżą w kierunku Krakowa.
W miejscu starej jezdni powstanie nowa, która – przed skrzyżowaniem z ul. Długosza – zostanie poprowadzona w głębokim wykopie. Nad nią i nad drugą jezdnią powstanie wiadukt, po którym będzie odbywał się ruch lokalny.
W drodze z Dąbrowy Górniczej nie da się wjechać z DK-94 bezpośrednio na ul. 3 Maja
Poza przekierowaniem ruchu na nową łącznicę drogowcy zaplanowali jeszcze jedną zmianę: kierowcy jadący od Dąbrowy Górniczej nie będą mogli zjechać z DK-94 bezpośrednio na ul. 3 Maja w Sosnowcu.
Z tego powodów dla samochodów osobowych wytyczony zostanie objazd: na skrzyżowaniu DK-94 z ul. Długosza kierowcy wjadą na nowy fragment ul. Długosza (na remontowanym odcinku będzie jednokierunkowa), by dalej przez ul. Komuny Paryskiej i rondo wjechać na węzeł Zuzanny i ul. 3 Maja.
Ciężarówki będą natomiast musiały dojechać do ul. Będzińskiej, gdzie zawrócą na rondzie i ponownie wjadą na DK-94, dojeżdżając do ul. 3 Maja.– Wprowadzenie zmian 8 lipca jest uzależnione od warunków atmosferycznych. Taka organizacja ruchu będzie obowiązywała przynajmniej przez kilka najbliższych tygodni – mówi Rafał Łysy, rzecznik Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.
Dzięki wartej 100 mln zł przebudowie z DK-94 w Sosnowcu mają zniknąć korki
Przebudowa 1,3 km i budowa dwupoziomowego skrzyżowania u zbiegu DK-94 z ul. Długosza ma sprawić, że zniknie jedno z najbardziej korkogennych skrzyżowań w regionie. Dzięki poprowadzeniu głównej trasy w wykopie zmniejszyć ma się także hałas. Temu służyć mają również budowane po obu stronach ekrany akustyczne. Za przebudowę DK-94 miasto zapłaci firmie Banimex prawie 100 mln zł, z czego prawie 74 mln zł to unijne dofinansowanie. Zgodnie z umową prace mają potrwać do końca września 2020. Na umieszczonych przy DK-94 tablicach urząd miejski podaje jednak grudzień 2020. To termin, w których miasto powinno rozliczyć się z unijnego dofinansowania do inwestycji (sosnowiec.wyborcza.pl)
Ceny paliwa na stacjach oszalały. Różnice są duże, nie dajcie się oszukać
Koniec roku szkolnego i rozpoczęcie wakacji to dla wielu branż początek finansowych żniw. Niektóre stacje paliwowe też zamierzają wykorzystać fakt, że rozpoczyna się okres podróżowania i zwiększone zapotrzebowanie na paliwo.
O ciekawym przykładzie poinformowała Wyborcza. Jedna ze stacji w Olsztynie nie tak dawno była jedną z najtańszych w mieście, gdzie litr benzyny kosztował 3,79. Cena jednak dość szybko podskoczyła i obecnie stacja należy do najdroższych – 4,21 zł za l. Cena wzrosła zatem o 11 proc.
Statystycznie ceny paliw od początku maja do końca czerwca są droższe o 30 groszy. Warto jednak pamiętać, że jeszcze w lutym płaciliśmy na stacjach ponad 5 zł za litr – czy to za benzynę, czy diesla.
Patrząc na całą Polskę i wszystkie województwa różnica w zatankowaniu jednego litra nie powinna być większa niż około 10 groszy. Eksperci z BM Reflex uważają, że podwyżki cen w najbliższych tygodniach będą kontynuowane. Wciąż jednak będą groszowe, nie ma mowy o nagłym i dużym przeskoku.
Warto pamiętać o tym, aby tankując samochód na dłuższą drogę nie robić tego przy drogach głównych bądź centrach miast. Tam ceny na pewno będą nieznacznie wyższe, niż ma to miejsce na innych punktach. Również trzeba nastawić się na to, że tankowanie w miejscach turystycznych nieco bardziej obciąży nasze konto.
Jak wyglądają obecnie ceny paliw
E-petrol.pl informuje, że w dniach 29.06-5.07 spodziewają się cen benzyny na poziomie 4,16-4,29 zł za litr. Za olej napędowy trzeba będzie zapłacić podobnie – 4,15-4,26 zł. Cena za litr gazu może przekroczyć w niektórych miejscach już barierę dwóch złotych – 1,95-2,03 zł. (wrc.net.pl)
Blisko 80-tonowy zestaw przewoził prasę przemysłową bez wymaganego zezwolenia na przejazd pojazdu nienormatywnego o masie powyżej 60 ton. Ciężarówka nie była też pilotowana, a jej długość przekraczała dopuszczalną normę. Inspektorzy kujawsko-pomorskiej Inspekcji Transportu Drogowego wstrzymali nieprawidłowy transport maszyny. Przewoźnikowi grozi wysoka kara pieniężna.
W czwartek (18 czerwca) na bydgoskim odcinku krajowej „dziesiątki” patrol ITD zatrzymał do kontroli 9-osiowy zestaw, którym przewożono prasę przemysłową w okolice Bydgoszczy.
Zespół pojazdów z ładunkiem ważył 79,15 tony. To prawie dwa razy więcej niż powinien – dopuszczalna masa całkowita wynosi bowiem 40 ton. Zestaw ten był również za długi. Przewoźnik nie posiadał wymaganego w tym przypadku zezwolenia kategorii VII, uprawniającego do przejazdu po drogach publicznych pojazdu nienormatywnego o masie całkowitej przekraczającej 60 ton. Oprócz tego nie zapewnił pilotażu na trasie przejazdu ponadgabarytowej ciężarówki.
Nienormatywny zestaw skierowano na wyznaczony parking strzeżony do czasu uzyskania przez firmę transportową zezwolenia. Wobec przewoźnika wszczęto postępowanie w sprawie nałożenia wysokiej kary pieniężnej za stwierdzone nieprawidłowości. Dodatkowo będzie musiał pokryć koszt pilotażu ciężarówki na parking i zapłacić za postój. (gitd.gov.pl)
Najnowsze komentarze