płatności tagged posts

Podwyżki opłat na A4

Będą podwyżki opłat na A4? GDDKiA: To działania uderzające w kierowców i transport

Stalexport Autostrada Małopolska chce podnieść opłaty za przejazd autostradą A4 na odcinku Katowice–Kraków. Niezadowolony z takiej decyzji jest generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad.

Stalexport Autostrada Małopolska chce, żeby od 1 marca opłaty dla pojazdów kategorii 2,3,4 i 5 wzrosły z 30 do 35 zł. Chodzi o każdy plac poboru opłat – Mysłowice i Balice.

Prawo do podwyższenia opłaty za przejazd autostradą płatną wynika z umowy koncesyjnej. Generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad nie posiada realnych uprawnień do wpływania na decyzje związane ze zmianami stawek opłat, o ile mieszczą się one w zakresie przewidzianym w umowie. Ale nie jest z tej decyzji zadowolona.

„Generalny dyrektor dróg krajowych autostrad jest przeciwko podwyżce i po otrzymaniu wniosku od koncesjonariusza zwrócił się z prośbą o rezygnację z niej. W ocenie GDDKiA, wzrost stawek opłat jest niezasadny oraz uderzający bezpośrednio w kierowców i transport samochodowy” – czytamy w komunikacie prasowym. (fleetguru.eu)

Więcej...

Wynagrodzenie kierowców gorącym tematem

W poniedziałek 21 V odbyła się w Warszawie konferencja Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych pt. „Rewolucja, na którą nas nie stać”, omawiająca wyniki konsultacji przeprowadzonych przez ZMPD w sprawie przymierzanych przez rząd zmian w zasadach wynagradzania kierowców.

Temat jest komentowany i często krytykowany nie od dziś (raczej przez właścicieli firm, rzadziej samych kierowców), ZMPD jednak postanowiło podzielić się zebranymi w całej Polsce wynikami badań nastrojów wśród przewoźników.

Konsultacje. W ciągu ostatnich 2 miesięcy odbyło się 13 regionalnych spotkań konsultacyjnych, podczas których ZMPD pytało przedsiębiorców o zdanie na temat rządowych propozycji zmian w zasadach wynagradzania kierowców – by dotychczasowe diety za podróż służbową zastąpić wyliczeniem przychodu na podstawie przepisów ogólnych o delegacjach pracowników za granicę, w ramach wykonywanych usług.

Nasza branża osiągnęła ogromny sukces – jesteśmy największym przewoźnikiem w Europie. Jest to powód do dumy, ale tym faktem także sprowadziliśmy na siebie sporo kłopotów, jak choćby protekcjonistyczne reakcje, działania różnych państw, które przez tworzenie różnych barier postanowiły eliminować nas ze swoich rynków – mówił Jan Buczek, prezes ZMPD. Bardzo jednak zdziwiliśmy się faktem, gdy w tym szczególnym momencie dla naszej branży i dla naszego kraju, związki zawodowe wpadły na pomysł, żeby wprowadzić nową formę wynagradzania w transporcie drogowym. Zaniepokojeni jesteśmy faktem, że w momencie gdy jeszcze ostatecznie nie rozstrzygnęły się prace nad Pakietem Mobilności, nad nowymi regulacjami na poziomie międzynarodowym odnośnie płacy dla kierowców, przygotowywane są rozmaite modyfikacje wynagradzania, które mogą nas zmieść z wolnego rynku transportowego.

Właśnie teraz? Rzeczywiście moment dla polskiego transportu nie jest najlepszy i liczba pojawiających się w ostatnich latach różnego rodzaju zawirowań może przyprawić o zawroty głowy. Chciałoby się powiedzieć chociaż: „po kolei, nie na raz”, a dodatkowe „wrzutki” w temacie wynagrodzeń dla kierowców niewątpliwie wzmagają chaos.

Wynagrodzenie naszych kierowców to nawet 9 tys. zł brutto, a w niektórych firmach (specjalistycznych, niszowych) dochodzi do 12 tys. Jednak w tej chwili stanowią one już 25% w strukturze kosztów przedsiębiorstw transportowych. Składa się na nie wynagrodzenie zasadnicze w wysokości średnio 30% łącznej kwoty oraz dodatki wynikające z kodeksu pracy oraz innych aktów prawnych – kontynuował prezes Buczek. Powstał projekt przepisów, w wyniku których kierowca dostawałby 7,5 tys. zł w ruchu międzynarodowym (lub 5,5 tys. w ruchu krajowym). Planowane, nazwijmy je roboczo, ubruttowienie sprawi jednak, że albo kierowca dostanie de facto mniej pieniędzy, albo drugim skutkiem może być podwyżka kosztów wynagrodzenia co będzie rzutowało na wynik finansowy całego naszego biznesu – dodał.

Katastrofa? Według Jana Buczka wszelkie wzrosty kosztów mogą wywołać tylko jeden efekt – zapaść w polskim transporcie i bankructwa, bo nie będzie szans na kompensowanie większych obciążeń.

Dziś cena frachtu jest na takim poziomie, że rentowność wynosi ok. 1,5%, czasem w niektórych przypadkach do 3%. Gdy okaże się z dnia na dzień, że nasi przewoźnicy będą zmuszeni ponieść wyższe koszty, będą też zmuszeni podnieść ceny usług, co sprawi – wszyscy wiemy o tym – że wypadną z tego rynku – komentował prezes ZMPD. W związku z tym uważamy, że jesteśmy skazani na zagładę w dużej części.

Badanie. Wspomniane na wstępie ogólnopolskie konsultacje (rozpoczęte już w lutym) przeprowadzone zostały także wraz z anonimową ankietą, w której zapytano o stosunek do szykowanych zmian w wynagrodzeniach. Według badania, aż 56% respondentów jest do nich nastawiona jednoznacznie negatywnie, a 34% wypowiedziało się w bardziej stonowany sposób, dostrzegając potrzebę korekty w płacach (10% nie miało zdania).

Z naszych wyliczeń wynika, że gdybyśmy my mieli wziąć na siebie, na tę chwilę, bez żadnych rekompensat, ciężar takiej rekonstrukcji zasad wynagradzania, to koszty pracy powinniśmy podnieść o 1 tys. do nawet 2,6 tys. zł na jednego zatrudnionego. Gdyby przenieść to obciążenie na kierowców, mogłoby to ich kosztować obniżenie wynagrodzenia o kilkanaście procent. Mało wierzymy w to, że znajdą się tacy, którzy dobrowolnie na to pójdą – mówił dalej Buczek. Kto miałby na tym zyskać? Twórcy pomysłów zapewne zakładają, że sam kierowca i być może Skarb Państwa. W tym momencie jednak nie zgadzamy się na zmiany zasad wynagradzania, bo po pierwsze nie wiemy jak będzie wyglądać ostateczny kształt postanowień UE i jakie w rzeczywistości będziemy musieli zaimplementować przepisy do naszego prawa. Uważamy, że jeżeli nasze Państwo chce modernizować te zasady w naszej branży, to mamy prawo spodziewać się rekompensaty, chociażby w postaci zwrotu części akcyzy czy ulg w innych obciążeniach podatkowych.

Nie tylko ekonomia. Sektor transportu drogowego to niewątpliwie poważny problem dla całej gospodarki – dzisiaj to nawet 7% PKB. Wszelkie gwałtowne ruchy nie są wskazane, tym bardziej, że kłopotów ostatnio przybywa. Widać, że pomysłodawcy zmian są bardzo oderwani od praktyki branży, nie widząc zagrożeń, które te zmiany mogą za sobą nieść – zaczął podsumowanie prezes Buczek.

Dzisiaj eksploatujemy ponad 230 tys. samochodów w ruchu międzynarodowym. Za tym kryją się potrzeby finansowe, materialne, rodzin, osób, które żyją z pracy kierowców – to jest ponad 0,5 mln kierowców. To jest problem nie tylko ekonomiczny, ale również w wymiarze społecznym. Transport międzynarodowy to zespół naczyń połączonych – przy aktualnym poziomie rynku, ze wspomnianą rentownością 1,5%, jakakolwiek ingerencja administracyjna będzie dla nas fatalna w skutkach. To może zagrozić egzystencji naszej branży, którą do niedawna się szczyciliśmy – zakończył

(JACEK KOSECKI – pgt.pl)

Więcej...

Problemy z płatnościami w branży transportowej

Listopad, jak co roku, wiąże się z wzmożonym zapotrzebowaniem na usługi transportowe. Sieci handlowe uzupełniają zapasy przed mikołajkowo – świątecznym szałem zakupowym. Niestety to, co powinno napędzać branżę transportową, często oznacza dla niej kłopoty.

Coraz częstszą praktyką jest bowiem regulowanie zobowiązań wobec firm transportowych z dużym opóźnieniem. Zacięta konkurencja i liczne promocje mające skusić klientów w gorącym zakupowo okresie drenują branżę handlową. Jedni, jak krakowska sieć delikatesów, upadają, inni – nastawieni na bezpardonową walkę o wynik finansowy – szukają oszczędności i taniego finansowania, gdzie tylko się da. Jednym z tego przejawów jest „dociskanie” branży transportowej – nie tylko na stawkach przewozowych, ale i na terminach regulowania zobowiązań.
– Oczywiście 60- czy nawet 90-dniowe terminy płatności należności w transporcie funkcjonują od dawna, ale w ostatnim czasie skala zjawiska nasila się. Widzimy to po liczbie będących w trudnej sytuacji przedsiębiorców transportowych, zgłaszających się do nas w poszukiwaniu finansowania – mówi Piotr Gąsiorowski – Prezes Zarządu eFaktor S. A.
Teraz przewozisz, na wiosnę zarobisz
Branża transportowa jest jedną z tych, w których problemy z odroczonymi terminami płatności i przeciąganymi zobowiązaniami są największe.
Działa to tak: sieć handlowa (lub pośredniczący w procesie przewozowym spedytor) oczekuje wystawienia faktury za transport z 90-dniowym terminem zapłaty. Przewoźnik, chcąc nie chcąc, godzi się na takie drakońskie warunki, obawiając się utraty dużego klienta. Ogromna konkurencja wśród firm transportowych sprawia, że chcąc utrzymać zlecenia, muszą zgadzać się nawet na tak niekorzystne warunki. W ten sposób sieć handlowa obraca środkami należnymi przewoźnikowi nawet przez kilka miesięcy, nie płacąc za to ani grosza.
Przychód za usługę wykonaną pod koniec listopada na jego konto wpływa w marcu, oczywiście pod warunkiem, że 90-dniowy termin zapłaty na fakturze zostanie dochowany. Przedsiębiorca transportowy chcąc jednak prowadzić działalność i przyjmować kolejne zlecenia zmuszony jest do zaciągania kredytu czy szukania innych sposobów finansowania. Niezależnie od wpływów trzeba na bieżąco opłacać pracowników, ponosić koszty zakupu paliwa, użytkowania floty czy obsługi leasingowej.
– Branża transportowa tradycyjnie już jesienią puka do drzwi faktorów, niestety nie u wszystkich spotyka się z przychylnym przyjęciem. Faktorzy zależni lub związani z bankami najchętniej podejmują współpracę z dużymi podmiotami, mającymi grupę stałych odbiorców i kontrahentów. Branża transportowa charakteryzuje się jednak znaczącą rotacją klientów. Dodatkowo jej specyfiką jest duża ilość, ale jednak mniejszych kwotowo faktur. Z naszych doświadczeń wynika, że również ci mniejsi przewoźnicy są wiarygodnymi, solidnymi partnerami i warto im zaufać, nawet jeśli nie mogą się wykazać długą historią współpracy z kontrahentem, a nawet korzystają wyłącznie ze zleceń z giełdy transportowej. Dzięki naszemu faktoringowi takie firmy mogą się rozwinąć, zwiększyć tabor i dzięki temu skalę działalności – mówi Piotr Gąsiorowski z eFaktor.
Im mniejsza firma, tym bardziej potrzebuje finansowania
Faktoring jest rozwiązaniem możliwym do zastosowania we wszystkich firmach, które wystawiają faktury z odroczonym terminem płatności, a co za tym idzie – borykają się z problemem utrzymania płynności finansowej.
Im mniejsza firma, tym mniejszymi zazwyczaj rezerwami finansowymi na ciężki czas dysponuje. Przykładem może być przedsiębiorstwo transportowe użytkujące kilka pojazdów. Każda firma potrzebuje bieżących środków, aby móc regulować swoje zobowiązania, utrzymywać dobrą opinię wśród partnerów biznesowych, mieć dostęp do korzystnych warunków współpracy itp. Faktoring umożliwia przedsiębiorstwu skrócenie cyklu rotacji należności. To z kolei przekłada się na poprawę bieżącej płynności firmy. Taki sposób finansowania z roku na rok zyskuje na popularności.
Po trzech kwartałach 2016 faktorzy odkupili zobowiązania o łącznej wartości prawie 113 mld zł, czyli o 20% więcej niż w pierwszych trzech kwartałach 2015 (dane Polskiego Związku Faktorów). Z faktoringu korzysta już blisko 10 tys. firm. Nie wiadomo, jak dużo przypada na branżę transportową, faktorzy są jednak zgodni, że przewoźnicy należą do ich częstych klientów. (etransport.pl)
Więcej...